Rozdział 7
Kilka minut po tym, jak Amanda, zakomunikowała mi o kolejnym, pojawieniu się Łowcy, zostawiła mnie samą, mówiąc, że musi coś załatwić. Zastanawiałam się, co takiego było ważniejsze, ale ostatecznie postanowiłam tego nie komentować.
Usiadłam na sofie, biorąc kolejny łyk wody i po raz ósmy wybrałam numer do Luke'a. Czekałam kilka sygnałów, aż nie włączyła się skrzynka odbiorcza. Zirytowana, nagrałam się na nią, prosząc, aby jak najszybciej przyjechał do mojego mieszkania, ale tak na wszelki wypadek wysłałam mu jeszcze jedną wiadomość tekstową. Westchnęłam po raz kolejny tego dnia i z rezygnowaniem wyjrzałam przez okno. Deszcz przestał już padać, ale słońce nadal uporczywie świeciło. Zasłoniłam rolety i oparłam się o ścianę. Nie poddawałam się, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że jeśli bym to zrobiła to niczego bym nie zyskała. Kolejne pytania zaprzątały moją głowę. Kim był Łowca Samobójców i dlaczego to robił? Dlaczego robił to w tajemnicy i czy na pewno z własnej woli? Wszystko było takie poplątane, zupełnie jak słuchawki wyciągnięte z kieszeni, po długim tam leżeniu, ale tu zdawało się być trudniej. Znacznie trudniej.
Poczułam, jak mój żołądek domaga się jedzenia, więc odepchnęłam się od ściany i skierowałam w stronę kuchni. Nie miałam ochoty bawić się w przyprawy, garnki i gotowanie wody, dlatego wyjęłam z lodówki tylko jogurt truskawkowy, który powinien zapchać mój żołądek na jakiś czas.
Byłam już w połowie jego konsumpcji, kiedy po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Zeszłam z blatu i szybkim tempem otworzyłam drzwi. Pod drugiej stronie stał dobrze znajomy mi blondwłosy chłopak z niebieskimi oczami wpatrującymi się we mnie. Ubrany był jak zawsze w ciemne spodnie i czarną, skórzaną kurtkę, ale teraz wydawał się jakiś inny. Na jego odkrytym czole mogłam dostrzec kilka kropelek potu, a delikatnie wystające kości policzkowe były zaczerwienione. Widocznie musiał się naprawdę śpieszyć, po tym jak tak bardzo nalegałam na to spotkanie. Przepuściłam go, aby mógł wejść, rzucając krótkie ''cześć''.
-Łowca Samobójców znowu się pojawił-zakomunikowałam, idąc za nim w głąb salonu. Skinął głową, zbijając tym mnie kompletnie z tropu.-Skąd wiesz?-zapytałam zdziwiona i może lekko przygnębiona.
-Słuchałem radia, gdy do ciebie jechałem.-odpowiedział, przeczesując ręką włosy.-Niczego się nie dowiedziałem. To samo co z Hill.
-Dobrze się czujesz?-zapytałam zmieniając nagle temat, widząc jak Luke pochyla głowę w dół. Oddychał głośno, a jego błękitne oczy wydawały się być jakieś zmęczone.-Coś się stało?
-Nie-wyszeptał cicho, biorąc kolejny wdech powietrza i uśmiechnął się w dół.-Po prostu się przestraszyłem.
-Czego?
-Kiedy ktoś dzwoni do ciebie osiem razy w ciągu dwóch minut, zostawia wiadomości i nagrywa się na sekretarkę to uwierz mi, to nie jest normalne-odpowiedział, obracając głowę w moją stronę. Posłał mi ciepły, uspokajający uśmiech, a ja skinęłam głową na znak, że rozumiem. Czułam ciepło w środku spowodowane słowami Luke'a. Wyglądało na to, że się o mnie martwił, a to dla mnie dużo znaczyło.
Kolejny dzwonek do drzwi, sprawił, że obydwoje posłaliśmy sobie zdziwione spojrzenia. Niepewnym krokiem wstałam i ruszyłam w tamtym kierunku, czując na sobie jego przenikliwe spojrzenie. Gdy już otworzyłam drzwi zauważyłam na wycieraczce bukiet pomarańczowych róż.
Kolejny dzwonek do drzwi, sprawił, że obydwoje posłaliśmy sobie zdziwione spojrzenia. Niepewnym krokiem wstałam i ruszyłam w tamtym kierunku, czując na sobie jego przenikliwe spojrzenie. Gdy już otworzyłam drzwi zauważyłam na wycieraczce bukiet pomarańczowych róż.
-Co do cholery...-szepnęłam do siebie, biorąc kwiaty i zamykając z powrotem drzwi nogą.
-Kolejne kwiaty? Czyżby miłość?- Luke poruszył sugestywnie brwiami, podczas, gdy ja przewracałam oczami, na jego niezabawne zachowanie.
-Przestań to nie jest nawet śmieszne-odpowiedziałam, marszcząc z irytacją brwi i czując jak krew gotuje się w moich żyłach. Rzuciłam je w stronę Hemmings'a, a sama poszłam do kuchni nalać mu szklankę wody. Gdy już wróciłam, zauważyłam, że blondyn przyglądał się ze skupieniem na twarzy białej karteczce, która widocznie musiała być przyłączona do bukietu.
-Na pewno nikt nie pamięta?-przeczytał na głos treść etykietki, podnosząc na mnie swoje ciekawe spojrzenie i wskazując na kartkę. Wzruszyłam z bezradnością ramionami, ale wysiliłam się na słaby uśmiech, aby go uspokoić.-Nie martw się to na pewno jakieś dzieciaki.
-Jasne... zwłaszcza, że to nie pierwsze takie kwiaty- szepnęłam do siebie, ale Luke musiał to usłyszeć, ponieważ otworzył szerzej oczy i zmarszczył brwi. Coś mi podpowiadało, że teraz będę musiała mu powiedzieć o wszystkim.-No od kilku dni...
-Od kilku dni...-Powtórzył za mną, nalegając na dalszą kontynuacje mojej wypowiedzi. Czułam, jak jego oczy wywiercały we mnie dziurę. Poprawiłam nerwowo włosy, przełykając głośno ślinę i spuściłam wzrok na interesującą podłogę.
-Dostaje takie kwiaty z liścikami, ale to nic takiego- odpowiedziałam, tak jak gdyby nigdy nic. Miałam nadzieję, że chłopak uwierzy w to i nie będzie chciał brnąć dalej. Naprawdę nie chciałam być panikarą, ale to przestawało być w jakimkolwiek stopniu śmieszne, jednak wolałam, aby on myślał, że naprawdę się tym nie przejmuje. To było takie skomplikowane.-Masz racje to na pewno jacyś gówniarze robią sobie żarty.
Blondyn skinął głową z uznaniem, więc i jak odetchnęłam z ulgą. Wypił za jednym razem całą zawartość szklanki, po czym wstał na równe nogi. Lekko się zachwiał, ale szybko odzyskał równowagę.
-Muszę już iść. Jeśli czegoś się dowiem to zadzwonię do ciebie.-poinformował i poszedł do wyjścia. Zatrzymał się jednak w połowie drogi i odwrócił w moją stronę, z poważnym wyrazem twarzy, którego jeszcze nigdy wcześniej w niego nie widziałam. Podniosłam pytająco brwi, czekając, aż wypowie jakieś słowa.
-Jeśli jeszcze raz dostaniesz takie kwiaty, powiedz mi o tym.
-Po co?-zapytałam zdezorientowana. Jego usta jak i oczy rozchyliły się, jakby zdał sobie sprawę co mi zaproponował. Chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował. Pokręcił głową, wzdychając ciężko.
-Zajmę się tym.
(~*~)
Miał się pojawić wczoraj, ale jakoś tak wyszło, że nawet nie włączyłam komputera. Chciałam wam tylko powiedzieć, że przez cały miesiąc musze bardzo oszczędzać wzrok i korzystanie z między innymi komputera będę ograniczać do minimum. Oczywiście nie zamierzam zawieszać bloga, ale informuje was, że jeśli rozdział się będzie spóźniał to właśnie z tego powodu. Mam taką prośbę. Moglibyście wysłać linka tego opowiadania do kilku znajomych? Może ich zainteresuje. Jeśli ktoś jeszcze nie widział zwiastunu to zapraszam do zakładki.